Bianek Bianek
237
BLOG

SONY historia

Bianek Bianek Gospodarka Obserwuj notkę 4
Taka Sony historia…. Jest trochę dziewczyński ale jednak hipsterski. Cienki, przyjemny w dotyku i na pewno wzbudza zainteresowanie. Jego specjalność to zadawanie szyku w lanserskich klubach i innych Starbucksach. Sony Vaio pro 13 – cena w znośnej konfiguracji to niemal 6000 tys. brutto. Za te pieniądze można mieć naprawdę doskonały sprzęt. Ja dałem uwieść się reklamie. Wybrałem Sony. Komputer działał miesiąc. I umarł. Tak po prostu. Lecąc do Egiptu, naładowałem go wieczorem myśląc, że skorzystam z niego w samolocie. Nie skorzystałem. Rozpakowałem go dopiero w hotelu. Nie włączył się. Myślałem, że rozładował się z powodu różnicy temperatur. Ale okazało się, że on po prostu lotu nie przeżył. Umarł, wykitował, padł. Powrót do Polski i reklamacja. Najpierw miła rozmowa potem obowiązkowe wysłuchanie warunków gwarancji. Uwaga!!! To pułapka przygotowana przez ekspertów SONY. Pułapka doskonała bo umożliwia nie uznawanie żadnej reklamacji. Macherzy od oszczędzania wymyślili to tak: Każdy klient, który wysłucha warunków gwarancji staje się odpowiedzialny za uszkodzenia dokonane przez kurierów. I po sprawie. Bo za uszkodzenia mechaniczne typu złamanie , zalanie itd. SONY NIE ODPOWIADA. Na czym polega sztuka. Otóż wysłuchanie warunków gwarancji zajmuje dość długi czas. Oczywiście każdy z nas wyłącza się w tym momencie, dłubie w nosie, pisze sms-a, lub próbuje nawiązać kontakt z dziewczyną z innego stolika. Tymczasem jakaś maszyna monotonnym głosem mówi co następuje: „Upewnij się, że pudło do wysyłki komputera jest szczelnie zamknięte w Twojej obecności, proszę nie przekazywać komputera kurierowi, jeżeli ten zgłosi się bez specjalnego pudła.” Oczywiście nikt tego nie słucha. Przyjeżdża kurier. Bierze do ręki laptop. Daje ci do podpisu papiery i wychodzi. Komputera oczywiście w nic nie pakuje. Wychodzi na dwór. Pada śnieg to zima. Widzisz jeszcze przez okno jak kładzie komputer na masce i pięć minut grzebie w poszukiwaniu jakichś papierów. W końcu nonszalancko rzuca go na tylne siedzenie. Przez głowę przechodzi Ci, że w ten sposób zamoknie. Machasz na to ręką. W końcu myślisz komputer jest już w rękach SONY. Błąd. W tym momencie właśnie go straciłeś. Po kilku dniach przychodzi pismo z serwisu: Komputer jest zalany. Naprawa możliwa na koszt klienta. Cena: niemal 4.000 zł. Dwie trzecie wartości komputera. To mógłby być koniec historii. Ale jest jeszcze pointa. Jestem dziennikarzem więc piszę do rzecznika. Pomóż przecież to niemożliwe, żeby za komputer, w którym nie zdążyłem nawet rozpakować Office’a ponownie płacić taką górę pieniędzy. Odpowiedź jest bardzo szybka:- „Ok, Przepraszam za niedogodności, dział obsługi się z Panem skontaktuje.” Nadzieja wróciła. Jednak porządna firma. Dziś przyszła odpowiedź: „ Diagnoza jest ostateczna! Pragniemy poinformować, ze został przesłany Panu email gdzie zostało wskazane, ze nie należy przekazywać sprzętu kurierowi w przypadku gdy nie posiada on pudelka” Jednym słowem: Goń się leszczu! Skoro jesteś tak głupi, że nie czytasz tego co nasi spece wymyślili po to by wydymać takich jak Ty, pretensje mniej do siebie. Zapraszamy po ponowne zakupy w naszym firmowym salonie SONY. Ot taka historia. Ps. Sprawę przekazuję jeszcze dziś do UOKiK Ps. 2. Wystarczy wpisać w Google np. SONY, serwis, oszustwo by przekonać się, że moja historia nie jest odosobniona.
Bianek
O mnie Bianek

spostrzegawczy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka